Na razie nie mogę się przyczepić nowego psycha.
Dałam się dziś podejść, choć na początku pomyślałam, że "oesu, znowu te takie głupie zabawy". I wyszło, że nie były takie głupie. Więc trochę mi głupio nawet.
Na plus też, że połączył kropki, czego nie zdołały uczynić inne psychy. Zauważył takze to, czego nie wyłapali inni. I wybrnął z chujowej sytuacji, która wyszła.
Tym samym doznałam chwilowego entuzjazmu, choć boję się mieć nadzieję, że to wszystko wyjdzie na plus dodatni i nie skończy się kaszana... Zwykle się kończy kaszana.
Ach, jaką też ulga, że nie zadaje mi pytań typu: "z czym pani dzisiaj przychodzi"...
Yh. Ględzę, wiadomo. Chciałabym po prostu... w końcu uwolnić się od... samej siebie. Żyć inaczej, przestać się męczyć, fiksowac i moc jakoś tak... żyć po prostu :/ Moze chociaz w tej końcówce życia...