mam wrażenie, że niemal wszyscy (tak, tak: ze mną włącznie) chcą się dowartościowywać.
może nawet głównie do tego ludziom są potrzebne te całe relacje towarzyskie?
zgromadzony majątek lub jego brak, dzieci lub bezdzietność, bycie w związku lub bycie singlem, wiara w boga lub ateizm, poglądy polityczne takie czy owakie.
absolutnie wszystko może być jakoś użyte i opracowane tak, żeby myśleć o sobie jako o kimś lepszym.
i czemu mnie to właściwie tak mierzi?
wszyscy wokół zdają się nad tym przechodzić do porządku dziennego bez mrugnięcia okiem.
pozwalają innym się poprzechwalać, później sami się trochę poprzechwalają.
wszyscy raczej zadowoleni.
a we mnie coś zgrzyta ilekroć rejestruję ten objaw ludzkości.