Mam już tego wszystkiego po dziurki w nosie
Nie wiem już za co się zabrać. Zawalam raz za razem.
Młody wyjeżdża już w sobotę do Włoch a ja nawet nie zaczęłam go pakować. Jak tylko pomyślę, że muszę jeszcze ogarnąć aptekę by go zaopatrzyć w lokomotiw, jakieś plastry, coś przeciw bólowego... Niby jest jeszcze trochę czasu no ale...
Obrone mam niemal za chwilę, a nawet nie mam kiedy przysiąść i wszystko sobie powtórzyć. Niby mogę ją przełożyć na jesień... Jednak chciałabym mieć już to z głowy.
W mieszkaniu panuje artystyczny nieład. Od 3 dni jestem pokłócona z mopem, odkurzaczem, szmatką etc. Nie mam siły.
Działka już powoli zaczyna zarastac zielskiem.
Hektolitry kawy, które wypijam dziennie przestają już na mnie działać.
Jakby tego wszystkiego było mało, to guzki na piersiach musiały się powiększyć. Przecież nie może być kolorowo. Kolejne usg mam we wrześniu.
Ile jeszcze mam znieść i przetrwać by w końcu było normalnie