Wiem o tym doskonale, że nic samo się nie naprawi. Nie uważam, że zamykam się na pomoc. Chodzę w miarę moich możliwości na terapię. Jestem w terapii ładne kilka lat.
Gorzej jednak u mnie ze szczerością. Zawsze łatwiej jest nałożyć maskę na twarz i udawać przed całym światem, że jestem silna, twarda. Udawać jak to doskonale sobie radzę mimo swoich zaburzeń.
Próbowałam! Na prawdę próbowałam już nie raz wyrzucić z siebie ten cały ból. Nie potrafię! Nie mogę!... Zaliczam blokadę i zamykam się w swojej bańce.
Nie zmienia to faktu, że muszę coś z tym zrobić. A jedyne co mi przychodzi do głowy to ucieczka. Wytrzymam do niedzieli aż A. wróci z Włoch i chyba gdzieś wyjadę z Chłopcami. Jeszcze nie wiem gdzie, ale gdzieś pojedziemy. Może jak zmienię otoczenie to uda mi się dojść do jakiś wniosków. W sumie do końca roku szkolnego zostało 2tyg więc nie będzie tragedii jak zrobię Chłopakom kilka dni wolnego