Czuję jesień w kościach. Samotność zaczyna mi się wymykać spod kontroli tzn. perspektywa spędzania kolejnego weekendu sam z sobą zaczyna męczyć... Ale z drugiej strony boję się ludzi. Poranki są bardzo ciężkie chciałbym się tylko przykryć kołdrą i spać dalej ale jest pies i trzeba na spacer... Potem łyknę moje leki i czasem dosypiam jeszcze po spacerze. Dopiero po południu czuję się znacznie lepiej