Przynajmniej pogoda mnie tego lata nie dobija. Noce chłodne, dni znośne. Teraz upaly, ale to w ogóle żadne upaly w porównaniu do tego, co w poprzednich latach. Da się żyć!
Szkoda tylko, że to lato to tak grubo zjebałam. Żal mi dziecka, że przeze mnie przygnilo nieco w chacie. Mam plan teraz po powrocie te ostatnie dni jakoś wykorzystać choćby na drobne wyjścia.
Nie byłam w stanie ogarnąć pracy, siebie, burdelu całego. Masakra.