To prawda, jest mi tak przykro, że zawsze jestem z boku. Zawsze brakuje miejsca na moje pomysły. Zawsze ja zostaje w domu. Zawsze ja jestem "ta madrzejsza, ktora ustepuje", "bo inni maja gorzej", "bo jakos sobie dasz rade".
Chciałabym wszystkim tym jebnąć i wystrzelić się w kosmos. Garstka ludzi wokół mnie ma w dupie moje samopoczucie i opinie. A dziecko- z przykrością i bólem myślę, że empatię ma na poziomie strasznym :/
Widzę to czarno, naprawdę czarno.