zmęczona i dumna z siebie, że daję radę, naprawdę...
dzisiaj jedziemy do weta ustalać szczegóły zabiegu, termin..na wycięcie tego guza., choć nie wiem czy dobrze robimy. Ona też już będzie miała koło 10 lat, oczywiście niech żyję i kolejne 10, ale mam pewne wątpliwości czy dobrze robimy... czy to faktycznie pomoże, a potem to cierpienie pozabiegowe, kołnierz, którego tak nie cierpi... do tego, że potrzebuję chwili po zabiegu gdy organizm nie pozbędzie się narkozy, bo moczy się kilka dni później....
mam nadzieję, że dzisiaj nikt ze mną z pracy się nie będzie kontaktować...