Gdzieś czytałam taką teorię ewolucyjną, że dzieci, które jeszcze za czasów łowiecko-zbierackich ludzkości, jadły tylko znane im pożywienie, często jednostajne, a nie wciągały każdą jagódkę jaka im w łapki wpadła, miały większe szanse na przeżycie i z tego u tak wielu dzieci występują wybiórczości pokarmowe, dziedzictwo przeszłości.
Ja nigdy nie miałam jakiejś wielkiej akcji na super, zdrowe żywienie. Staram się dzieciorom warzywa przemycać, ale nie jemy mocno przetworzonych produktów, ja na co dzień gotuję, fast foody są od święta. Słodycze w domu są, ale ani ja, ani młody nie przepadamy, moglibyśmy oboje bez cukru spokojnie się obyć, za to młoda i T. lubią, ale nie jedzą codziennie.
Generalnie uważam, że duża część dzieci dorasta do jedzenia warzyw. Ja jako dziecko też malo co jadłam, a większość z tego co jadlam byłaby dziś uważa za niezdrowe. Jednak jako dorosła osoba jem na prawdę sporo warzyw, pewnie powyżej przeciętnej, co nie zmienia faktu, ze nie znoszę pomidora i zielonego ogórka, a sałatę uważam za pokarm dla królików i tyle :)