Dziękuję, że przeczytałeś. Pojawiła się niespodziewana sytuacja społeczna, spotkanie, i mnie po prostu ostatecznie absolutnie przerosło, zachowałam się i mówiłam rzeczy strasznie nieporadnie z miłym normalsem, co przeniosło się na fizyczne złamanie (jeszcze nie puszcza). Przeżywam, nie jest to łatwe, ale nie umarłam stąd mocne postanowienie, żeby spróbować podjąć działanie wobec takiego jednego pana mówiąc rzecz mu prostymi słowy. Pewnie słyszycie na forum po raz pierwszy w ogóle, bo za to że nie ogarniam też mi wstyd, zwłaszcza czytając różne historie forumowe. Nie ogarniam, żeby coś rzec mu, poniewóż wiele standardowych rzeczy, ponieważ strach, poniewóż uważam, że nie ma tu zbyt wiele do zaoferowania z mojej strony, poniewóż jestem starym forever alonem i nie wiem jak się żyje, poniewóż mam nienormalną rodzinę, poniewóż ogólnie chce mi się umrzeć, a to jednak mieć jakieś zobowiązanie, poniewóż jestem kobietą i kobiety nie robią pierwszego kroku (sorki, wychowanie robi swoje, publicznie się nie przyznam, że to powiedziałam :>), poniewóż co jak szybko minie i nie wyjdzie, a jest naprawdę wplątany już prawie w każdą moją grupę towarzyską i byłoby dziwnie, a przede wszystkim - poniewóż może być w tym wszystkim za późno, znamy się wiele lat, ja też czasem zrobiłam lub powiedziałam parę rzeczy niemądrych jaka to hur-dur samodzielna nie jestem. A to fajny pan, taki mocno nietypowy, na pewno nie normals, mówi czasem takie rzeczy, pamięta takie głupotki.. i gdzieś tli się, że może też się boi. Szkoda, że nie mówi właśnie wprost. "Nie" mnie nie złamie, "nie" mnie nie złamie, "nie" mnie nie złamie.. a może mnie złamie. Na jakiś jednak skończony czas. Kurde, chyba w życiu tu tyle nie napisałam osobistego shitu, bo na tematy światopoglądowe czy muzyczki i inne duperele to oczywiście chętnie. Może się robię coraz bardziej stara i zmęczona i zrezygnowana, bo stara i mądrzejsza, to na pewno nie.