Lisamona.
Ja to nawet rozumiem moją matkę czasem, że się czepia o burdel.
Ale zawsze czepia się z momencie, kiedy akurat nie mogę tym się zająć, bo np. wyjeżdżam, właśnie mam pilną robotę, dziecko muszę zabrać, czy jest chore. I zawsze na zasadzie: "ja to zrobię". Zawsze z docinkami, a nawet tekstami typu "gnój jest". Zawsze w taki sposób, żeby mnie wkurwić. Dziś zaczęło się od tekstu: "Czy się obrazisz, bo ja bym coś tam zrobiła". Pewnie, że się obrażę, powiedziałam od razu, że nie wiem o co chodzi, ale na pewno się obrażę i się nie zgadzam. Triggeruje mnie i faktycznie od razu jestem podminowana, nie da się ze mną gadać.
Bo nie chcę, żeby czegokolwiek tykała, zwłaszcza jeśli to moje i nawet jeśli to drobiazg. Potem jest tyle docinków i jęczenia do koleżanek i mojej siostry, że się tak urobiła. Wszyscy dokoła tutaj mają mnie/nas za jakichś buców, co babci np. każą trawę kosić. Tymczasem babcia ma po prostu nadciśnienie i musi trawę do gleby wyrżnąć, a ja powiedziałam, że tego robić nie będę. Nie ma potrzeby kosić co tydzień!
Dodatkowo ja zbieram wszystkie zjebki za chłopa, który naprawdę bardzo stara się być chłopem z memów, tj. "jak mężczyzna powie, że coś zrobi, to zrobi, nie trzeba mu co pół roku przypominać". Nie dam rady pamiętać wszystkiego za wszystkich. A nawet jak pamiętam i chłopa gonię, to też tak średnio mnie słucha. Sama też nie daję rady ogarniać burdelu...
Ygh. Zdechnąć.