w nocy musiałam wezwać pogotowie do podopiecznego bo nie chciała spaść temp. 40 stopnii, po podaniu leku na gorączkę,nigdy nie bylam matką i nie wiem jak to jest z gorączką u dzieci, a to nie moje dzieci, wi,ec nie czekałam... tymbardziej, że jakoś dziwnie wyglądał, szybko oddychał i wydawało mi się, że ma lekkie drgawki. nie pracuje tam jako pielęgniarka ani lekarz i nie muszę posiadać jakiejkolwiek wiedzy na ten temat..
musiałam obudzić kogoś z zespołu, który w ten nocy miał wolne bo nie wiedziałam co robić..serio.. uwielbiam takie sytuacje..
ogólnie to lekko mi się przysnęlo jak podopieczny na dzwonek do mnie zadzwonił.. w dyżurce.. nie wiedziałam czy ktoś dzwoni do drzwi, czy mi się śni... była 3 rano... a miałam sama nocke.. i dopadł mnie atak paniki... dobrze, że miałam leki..
a potem ta gorączka... która nie chciała spaść..
przyjechało pogotowie ze zepsutym termometrem:-/ ale przynajmniej go obadali.. osłuchali, i wykluczyli inne przyczyny fizyczne... ...podałąm potem jeszcze coś na gorączke i spadło..
panikarz jestem..niby mowią, że dobrze, że wezwałam, a ja nie wiem... odpowiedzialnosc za czyjeś dziecko to nie dla mnie... bo jak coś to odpowiadam za to.. to wszystko tak mnie zdenerwowało ..że mam dość..nie dość ze zastępuje kogo i to była moja 2 nocka pod rząd to wszystko wszystkim wydaję się takie oczywiste..
no i hit..inni na tym stanowisku gdzie indziej nie mają nocek..
czuje sie jakbym była codziennie w pracy...
nie mam siły szukać znów czegoś...innego....
co chwile co innego
mam dość