Lisamona.
Pojednanie... heh...
Pojednanie to mogloby zaistniec pod warunkiem, że uznam swoją winę i wszystko będzie jak wcześniej, czyli nadal będę koziołkiem. Ona, jeśli nawet za cos przeprosi, to w taki sposób, że masz ochotę zwymiotować.
Moja matka na moje urodziny złożyła mi życzenia w stylu: "Pewnie to moje ostatnie życzenia, bo umrę na pewno niedługo, więc no szczęścia Ci życzę, a mną się nie przejmuj, no żyj sobie szczęśliwie, a ja to umrę niebawem". Podczas Wigilii tez fajne zyczenia raz usłyszałam: "Żebyś była lepsza ogólnie i dla mnie".
Przeprosiła mnie raz w życiu, kiedy przy dziecku nazwała mnie idiotka i powiedziałam, że przesadziła i nie zgadzam się, tym bardziej przy dziecku na takie teksty. Te jedne przeprosiny były takie w miarę akceptowalne. Inne jak wyżej.
Wqrto podkreslic, ze moja matka dla innych była i jest wspaniała. W zasadzie niemal wszyscy wokoło ja lubią. Tylko ja zawsze byłam jej wrogiem. Jest to tak uderzające i zdumiewające, że trudno uwierzyć. Ale pamiętam absurdalne sytuacje, które nie pozostawiają wątpliwości. Moj chlop tez to widzi. Sam zreszta tez jest wrogiem.
Ogolnie u mnie w domu też wszystko zawsze było elegancko i kulturalnie - co mogłam jej zarzucić? Przecież nie jechała nigdy po mnie bluzgami, zapewnia należyty wikt i opiekunek.
Dlatego tyle czasu zajęło mi zrozumienie, co się w ogóle dzieje. I dziś, rozumiejąc te procesy i mechanizmy, mając w sobie jednak wyrozumiałość i empatię, nie mam też jednocześnie siły, by nadal to wszystko znosić.