Lisamona.
No więc zapytałam chata o moją terapię, tak z ciekawości, bo w sumie to dość konkretny protokół i wiadomka, że lubię mieć poczucie kontroli, żeby czuć się bezpieczniej...
I ponoć już teraz protokół został wydłużony i rozjechany, a psych obchodzi się ze mną jak z jajcem. Moje odczucia i reakcje wg chata są dosłownie książkowe, a poziom pobudzenia uk. nerwowego popierdzielony. Hmn. Wiadomo, jak to chatem, ale zgadza się tyle, że no cóż...
Sądziłam, że już w ogóle w tej terapii przeszłam ten najgorszy etap, a tu mi psych dziś oznajmił, że no wcale nie i trochę teraz mam zawał, co wcale mi nie pomaga w ogólnej chujowości życia ostatnio ;D
Wczoraj tak np. zdychałam w łazience, myśląc o tym, żę już tego wszystkiego nie wytrzymam. A że dodatkowo byłam półślepa, wymarznięta, niedospana i przejedzona, to fizycznie wkurwiona bardziej.
To jest wpis bez sensu.
Nie mam najbledszego pojęcia jak ogarnąć cokolwiek bueee ;///