Chciałabym jednak umrzeć. Nie mam siły :(
Co krok musi być trudno, ale przecież niby dlaczego mam narzekać?
Ciągle mnie boli brzuch. I tak nie ma po co z tym łazić po lekarzach. Więc może faktycznie już na coś umieram.
Czemu choć jedna rzecz nie może być jakaś miła, prosta albo chociaż trwała.
Czy ja zjebałam sobie karmę? A pecha ciągle? Czy o co chodzi?
Naprawdę nie wiem dlaczego dotrwałam do tego dnia. Po tym wszystkim co teraz wiem... A chcialm tylko jak inni ludzie - trochę szczęścia. :/