Siedzę w lesie i czuję, że biochemia mózgu mi się poprawia. Jako dziecko byłam ekstremalnie samodzielna i niezależna od uwagi innych ludzi, to pewnie był jakiś patologiczny mechanizm. Moje dziecko ma, nawet jeśli pominie się ograniczenia fizyczne, dokładnie odwrotnie. Jest mi trochę przykro, że nie doświadczy tych wszystkich rzeczy, które można robić samej w lesie, a które dla mnie są punktem odniesienia, kiedy szukam odpoczynku. Z drugiej... moi rodzice albo byli kompletnie odklejeni, albo życzyli mi śmierci, skoro mieli wywalone, kiedy znikałam na długie godziny i chodziłam sama albo z psem po lesie.