Całą noc walczyłem z kartką, a raczej z własną głową i znowu wyszło na to, że pisanie na siłę jest jak udawanie orgazmu: niby można, ale czuć w tym pustkę.
Wczoraj też koleżanka chciała, żebym skleił jakieś krótkie gratulacje dla jej znajomej z pracy, bo awans, bo sukcesy i tak dalej, a ja siedziałem jak sparaliżowany.
Chyba nie potrafię pisać, kiedy tekst nie wyrasta z mojej melancholii, tylko jest zamówioną laurką,a ja nie mam w sobie ani kropli farby, by ją pomalować
:(
Macie jakieś pomysły co zrobić żeby wszystkim dogodzić?