No ja wiem że masz rację i że najpierw trzeba nakarmić własne głody, uciszyć własne demony i choć na chwilę pogłaskać własną pustkę i dopiero wtedy można cokolwiek ofiarować innym. Bo jeśli samemu chodzi się w strzępach, to nie da się zszyć niczyjego życia, można co najwyżej rozdawać kolejne dziury...
Ale i tak mi z tym ciężko...
Jakby mnie ktoś zaprogramował do pomagania innym nawet za cenę własnego szczęścia :(
Muszę się jakoś wyrwać z tego matrixa