O kurza twarz! jakby martwy kogut zerwał się z rynsztoka i rozdarł noc swym skrzekiem, zwiastując karnawał plugastwa.
Wieczór jest nasz, a raczej wieczór gnije w naszych dłoniach jak nadgniła morela, którą ktoś podaje z uśmiechem i odrazą naraz.
Pomaluj oko, pomaluj duszę, rozciągnij powiekę jak rozciętą ranę, tu kredkę masz czarną jak smoła, co spływa z piekielnych kominów, gdy w ich trzewiach palą się nasze wspomnienia