wstałem dziś rano, kawa, papieros, na śniadanie paczka chipsów. niby zwykły dzień, niby nic wielkiego, trochę ogarnąłem mieszkanie, przesunąłem parę rzeczy z kąta w kąt, żeby wyglądało jakbym miał nad wszystkim kontrolę. a potem siadłem, zagapiłem się gdzieś w ścianę, w telefon, w pustkę, i nagle patrzę...
...już 17:00
nawet nie wiem, kiedy ten czas uciekł, jakby wyparował, jakby ktoś mi go podkradł, a ja nawet nie zdążyłem zauważyć :(