Proszę Cię :D :D :D Prawie się ze śmiechu posiusiałam.
Byłam niesamowicie chorowitym dzieckiem. Do 8 roku życia nie było miesiąca, żeby mi antybiotyków w poślada nie ładowali. T. w dzieciństwie prawie się na zapalenie płuc nie przekręcił, a potem dlugo, dlugo brał leki na odporność. Moje dzieci mają wszelkie prawo mieć słaby układ odpornościowy, geny mają po nas, a jak mówi moj teść, ich widelcem nie wygrzebiesz. Średnio wierzę w nowinki pt. dieta paleo, dobrze "poprowadzony" poród (ja miałam cc, ciąża bliźniacza, duże dzieciory, po 3 kilo każde i żadne nie odwrócone jak trzeba, i w cholerę się cieszę, że nikt naszej trójki nie próbowała na siłę uszczęśliwiać naturalnym porodem).
Z rzeczy, w które wierzę, bo udowodnionych naukowo, to, że część z nas, tak ogólnie jako ludzkość, po epidemii czarnej śmierci w średniowieczu, wyszła z lepszym układem odpornościowym, selekcja naturalna, i ta część przekazuje tę spuściznę genetyczna dalej.