Lisamona.
Bełkotałam już na wieczór po dobie na nogach i stresie z zapierdolem ;)
Tak, chodzi o to, że JA robię źle i dlatego Młody płakał u mojej siostry, że mnie nie ma. Dlatego MUSZĘ go przyzwyczajać i zostawiać u niej, bo przeze mnie on się męczy.
Na dodatek zadzwonila do mnie, jak już byłam w drodze powrotnej, w aucie z grupą ludzi, gadać nie ma jak, ledwo żyłam, stres mi czachę wybijał, a Młody mi 2 min wcześniej płakał po raz już 8 do słuchawki, w międzyczasie moja matka nawijała, jaki moja siostra ma piękny wyremontowany dom. Wówczas moja doskonała siostra postanowiła mnie pouczyć, że źle wychowuję dziecko, więc muszę z nią porozmawiać o tym.
Bardzo nie chciałam Młodego zostawiać u niej, ale mój chłop namieszał i nie wiem czemu, liczyłam, że jakoś to będzie.
Normalnie chujnia z grzybnią. Niesamowite, że nikt mnie nie bił w chacie, ale ja mojej rodziny po prostu nie znoszę. No nie znoszę. Nie brzmi może sytuacja poważnie, ale to tak całe życie, o cokolwiek by nie chodziło, obie mnie opierdalają, że źle robię i że jestem do dupy, że one mnie pouczą i nauczą, jak nalezy robić. Więc mnie triggeruje już wszystko.
A to był naprawdę trudny dzień, więc tym bardziej mogła sobie oszczędzić. I moja matka do tego na mnie na koniec najechała, że moja siostra cudownie się Młodym zajęła, a ja jestem chujowa i mi coś nie pasuje. Cudownie się zajeła, bo zrobiła obiad z 5 dań i wzięła ich do sali zabaw. A potem pozwoliła się gapić w tv. Wyczyn.